Za czasów dziecięcych, w szalonych latach 90-tych wieku ubiegłego, dzięki osiedlowej kablówce o wdzięcznej nazwie „BEJ” odkryłem kolorowy świat „profesjonalnych” amerykańskich zapasów, znany wówczas pod wdzięczną nazwą „wolna amerykanka”. Byłem w to tak wkręcony, że nawet już jako późny nastolatek, który powinien mieć już wykształconą jakąś niewielką część mózgu nie dawałem sobie wmówić, że to wszystko jest na niby i ustawiane.
W każdym razie, dzisiejsza notka będzie o filmie Zapaśnik / The Wrestler, w którym główną rolę zagrał koncertowo Mickey Rourke. Mickey za tę rolę był nominowany do Oscara i przegrał go o włos z Seanem Pennem, który zagrał zamordowanego polityka-geja, co w Hollywood nawet bez dobrej gry aktorskiej kwalifikuje do nagrody. Mickeya przez film poprowadził brawurowo David Aronofsky (słynny reżyser „Pi”, tego znanego filmu o narkotykach i jeszcze paru innych, które odcisnęły trwały ślad na kulturze masowej).
Chcę też użyć ww. filmu jako pretekstu, żeby opowiedzieć Wam historię prawdziwych ludzi, którzy biorą udział w tym największym cyrku na ziemi i o tym jak wyglądał ich często smutny koniec.
2008 Zapaśnik / The Wrestler
Większość z Was kojarzy pewnie z jedną czy dwie postacie, które wyszły z „niszy” jaką jest wrestling (piszę „niszy” bo to wielomiliardowy biznes). Pewnie pierwsze skojarzenia będą z Hulkiem Hoganem (prawdziwe imię i nazwisko to Terry Bollea), który wkroczył do mainstreamu za sprawą jednego z odcinków „Rockiego”, czy bardziej współczesnego The Rock (Dwayne Johnson) – bohatera ostatnich kilku odcinków „Szybkich i wściekłych”, czy święcącej aktualnie światowe triumfy nowej wersji „Jumanji”.
Ale wrestling to cała masa zawodników, z których wielu miało kiedyś swoje 5 minut, ale odeszło szybko w zapomnienie lub skończyło jeszcze gorzej. I o nich właśnie jest film Aronofskiego.
Główny bohater – Robin Ramzinski, znany pod ringowym pseudonimem Randy „The Ram” Robinson to właśnie jedna z takich postaci. Szczyt kariery osiągnął w latach 80-tych, kiedy walki z jego udziałem przyciągały pełne hale widzów, z punktem kulminacyjnym w postaci show w legendarnej hali Madison Square Garden w Nowym Jorku (MSG to miejsce, gdzie odbywały się i dalej odbywają największe wydarzenia sportowe i rozrywkowe: największe mecze bokserskie, koncerty gwiazd muzyki, finały NBA, czy właśnie największe show „wolnej amerykanki”). Później na skutek natłoku imprez, kokainy, przygodnych kontaktów seksualnych cały ten blichtr i splendor odchodzą w zapomnienie, bo na miejsce Randy’ego przychodzą nowi, młodsi, bardziej charyzmatyczni, czy po prostu tańsi. W międzyczasie Randy „zapomina” trochę, że ma córkę, z którą traci kontakt na wiele lat, a która później nie chce znać swojego ojca. Zapomniany, przegrany, niedosłyszący i od pewnego momentu bezdomny Randy zarabia drobniaki występując w regionalnych show zapaśniczych, a w tygodniu pracuje w supermarkecie rozładowując dostawy. Przed przełomowym dla jego życia pojedynkiem widzimy jak Randy ładuje w siebie masę sterydów, które są niezbędne w jego wieku (50+), żeby utrzymać sprawność i sylwetkę niezbędną we wrestlingowym biznesie. Po tym pojedynku, w którym zawodnicy (ku uciesze widzów) używają m.in. żyletek i pistoletów tapicerskich, Randy dostaje zawału serca i trafia na stół operacyjny. Po zabiegu lekarze dobijają Randiego jeszcze jedną wiadomością – nie może już nigdy brać więcej sterydów i startować w zawodach zapaśniczych. Jego serce z założonym podwójnym bypassem nie wytrzyma obciążenia. Randy słucha rad lekarzy i próbuje żyć jak zwykły szary obywatel. Pracuje już tylko w supermarkecie, na lżejszym stanowisku wydając ser i sałatki. Bardzo stara się, żeby nikt nie zobaczył w nim dawnego bohatera, żeby nie przeżyć kolejnego upokorzenia. W międzyczasie próbuje obudować zniszczenia w relacjach ze swoja córką Stephanie (grana przez Evan Rachel Wood) i jakoś sobie ułożyć życie z lekko podstarzałą już striptizerką Cassidy (grana koncertowo przez Marisę Tomei).
Ale dla bohaterów takich jak Randy prawdziwe życie to coś, z czym nie są sobie w stanie poradzić. Jak ujmuje to sam bohater przed finałową walką:
„Świat na zewnątrz ma mnie w dupie. Jedyne miejsce, w którym mogę zrobić sobie krzywdę, to świat poza ringiem”.
I rzeczywiście, po drobnych sukcesach w odbudowywaniu relacji z córką i lekkiej stabilizacji w życiu Randy przekreśla to wszystko serią zagrań, do których się przyzwyczaił – impreza z innymi zapaśnikami, wóda, koks i seks z fanką. Po przebudzeniu przypomina sobie, że był tego wieczoru umówiony z córką na kolację. Randy próbuje przepraszać w środku nocy, ale nie znajduje zrozumienia. Następnego dnia zostaje rozpoznany w pracy, wdaje się w pyskówkę z klientem i w nerwach rzuca kierownikowi w twarz wypowiedzenie. W tej sytuacji podejmuje jedyną sensowną z jego punktu widzenia decyzję, że zawalczy jeszcze raz w walce ze swoim przeciwnikiem z pamiętnej walki w MSG – Ayatollahem.
Ta walka ma przywrócić go na szczyt (choćby na chwilę) i pozwolić odzyskać zgubione po drodze poczucie wartości. Randy wchodzi do ringu w rytm „Sweet child of mine” Guns’N’Roses, zostawiając za sobą Cassidy, która próbuje przekonać go, że walka zakończy się jego śmiercią. Randy przynależy do tego świata. Wchodząc do ringu odzyskuje uśmiech, pewność siebie, zbija piątki z kibicującymi mu fanami. Znowu jest w swoim żywiole. Chce pokazać środkowy palec wszystkim, którzy mówili o nim, że jest przegrany, że do niczego już się nie nadaje. Randy dla show i kibiców, których nazywa swoją prawdziwą rodziną, daje z siebie wszystko. Pcha swój organizm poza granice wytrzymałości. Nawet jego przeciwnik chce mu pomóc jak najszybciej zakończyć pojedynek widząc pogarszający się z każdą chwilą stan Randy’ego. Ale Randy chce po raz ostatni zagrać na swoich zasadach i w finalnej scenie wspina się na szczyt narożnika, aby wykonać swój popisowy cios skacząc na przeciwnika. Randy skacze i w tym momencie kończy się film. Nie wiemy na pewno, choć domyślamy się jaki jest finał. Dla mnie jest to jedna z najmocniejszych scen w kinie ever.
Śledząc karierę Mickey’a Rourke’a, który był cudownym dzieckiem Hollywood w latach 80-tych (pamiętny „9 i pół tygodnia), czy 90-tych nie można uciec od porównań jego kariery i bohatera, którego zagrał. Mickey był na szczycie, by później tułać się po słabszych produkcjach, czy próbować wracać do rozpoczętej kiedyś kariery bokserskiej. Był bliski zapomnienia i wtedy nastąpił przełom w postaci filmu „Zapaśnik”. Dla Mickeya był to powrót do rozrywkowej pierwszej ligi.
Cały film jest okraszony genialnym soundtrackiem z rock and rollową muzyką lat 80-tych i 90-tych. Genialną ilustracją muzyczną dla całej historii, która o dziwo nie znajduje się na soundtracku jest piosenka Bruce’a Springsteena o tytule „The Wrestler”.
Prawdziwe historie amerykańskich zapaśników
Jeśli w ciągu ostatnich 20 lat oglądaliście kiedykolwiek wrestling amerykański, jest sporo szans, że kojarzycie postacie które wymienię poniżej.
Ale zaskoczę was pewnie informacją – wielu z nich już nie żyje, albo dawno wypadła z obiegu i stara się jakoś poukładać sobie życie na nowo z resztkami zdrowia, które im pozostały.
Macho Man Randy Savage (Randy Mario Poffo)

Na pierwszy ogień Macho Man Randy Savage. Przez wiele lat jego okrzyk bojowy „oooh yeaah”, charakterystyczny chrapliwy głos i kolorowe, przesadzone kreacje dawały rozrywkę milionom widzów na wszystkich kontynentach.
Kiedyś wielki przyjaciel Hulka Hogana (w życiu prywatnym i często ringowym), który po wielu perturbacjach stał się najzagorzalszym wrogiem pana „American Made” (związane to było z intrygami, które spowodowały, że rozeszli się jego ukochaną żona i wieloletnią menadżerką – Ms. Elizabeth).
Macho Man skończył podobnie jak bohater „Zapaśnika”. Zmarł na atak serca w wieku 58 lat w 2011 roku. Tyle, że w trakcie prowadzenia samochodu, w którym podróżował razem z żoną, co doprowadziło dodatkowo do poważnego wypadku.
Ms. Elizabeth (Elizabeth Ann Hulette)

Płynnie przechodząc do żony Macho Mana, to jej życie i kariera również były trudne i co w tym wszystkim najtragiczniejsze, dużo krótsze niż jej słynnego męża. Ms. Elizabeth po rozstaniu z Randym w pierwszej połowie lat 90-tych nadal była zaangażowana w biznes wrestlingowy. Była menadżerką wielu znanych wrestlerów, m.in. pracowała trochę z Hulkiem Hoganem, Ric’iem Flair, Scottem Hallem, czy wreszcie Lexem Lugerem. Ten ostatni był również jej towarzyszem życia w ostatnich latach. Towarzyszem niełatwym, bo na skutek „wrestlerskiego” prowadzenia się, wybuchowym i z ciężką ręką, czego Ms. Elizabeth nieraz doświadczyła. W domu, który dzielili Lex i Ms. Elizabeth zmarła pierwsza dama wrestlingu na skutek tragicznego połączenia środków przeciwbólowych z alkoholem. Zmarła w wieku zaledwie 42 lat w 2003 roku.
Lex Luger (Lawrence Wendell Pfohl)

Idąc dalej tym tropem kilka słów o Lexie Lugerze. Z sylwetką kulturysty szybko przebijał się w świecie amerykańskich zapasów. Już pod koniec lat 80-tych święcił triumfy walcząco tytuł drużynowego mistrza świata topowej organizacji World Championship Wrestling (WCW World Tag Team Championship), by w na początku 90-tych zdobyć najbardziej prestiżowy tytuł, czyli indywidualne mistrzostwo świata WCW (WCW World Heavyweight Championship). Niedługo później dołączył do organizacji WWF (nie żadnej tam organizacji ratującej pandy przed wywróceniem się, a World Wrestling Federation – dzisiaj na skutek sporu prawnego z pandami znanej jako WWE, największej organizacji tego typu na świecie). Tutaj był typowany na następcę Hulka Hogana, który w tym czasie odszedł z WWF. Jego kariera rozwijała się wyśmienicie, ze szczytowym osiągnięciem w postaci wykonania tzw. „body slam” (czyli podniesienie przeciwnika i rzucenie nim o matę) na ważącym wówczas 270 kg aktualnemu mistrzowi świata – Yokozunie. Po tym Lex stał się bohaterem całego USA. Jego kariera trwała w różnych organizacjach do 2006 roku. Życie prywatne, jak już trochę wiecie z wcześniejszych opisów nie było zbyt wesołe. Rozwód z żoną, później przemoc domowa (Ms. Elizabeth), nadużywanie narkotyków, sterydów i środków przeciwbólowych. Finalnie śmierć Ms. Elizabeth i w 2007 problemy zdrowotne, które spowodowały, że przez jakiś czas był sparaliżowany od szyi w dół. O dziwo Lex przeżył to wszystko, jest w stanie nawet sam się poruszać. Został tzw. „newborne christian” i teraz głosi słowo boże.
Yokozuna (Rodney Agatupu Anoaʻi)
A skoro już wspomniałem, to jego kariera była tyleż błyskotliwa, co ekstremalnie krótka. Yokozuna to najwyższy tytuł wśród japońskich zapaśników, czyli sumitów. I taką rolę ogrywał Rodney. Wiązało się to z ekstremalną wagą, która jak wspomniałem wyżej dobijała do 270 kg. O ile pomogło to w zdobyciu mistrzostwa świata WWF, o tyle nie doprowadziło go do słynnej japońskiej długowieczności. Zmarł w wieku 34 lat na skutek uduszenia zalegającym płynem w płucach.
Rodzina Hart (Hart Foundation)

Pochodząca z Kanady Rodzina Hartów, którzy stworzyli grupę nazwaną Hart Foundation była w latach 80-tych i 90-tych jedną z najpopularniejszych „fabryk” wrestlerów. Wielu członków tej grupy / rodziny zapłaciło jednak za to niemałą, a czasem najwyższą cenę.
Bret Hart
Bret do dzisiaj żyje i ma się „jako-tako”, ale po drodze ma na swoim koncie ma kilka rozwodów i ciężki zawał serca w wieku 44 lat. Bret stał się wzorem dla wielu późniejszych pokoleń i był jednym z najsłynniejszym zapaśników złotej ery wrestlingu.
Owen Hart
Rodzony brat breta. Jego błyskotliwą karierę przerwała przedwczesna śmierć na skutek updaku z ok. 24 metrów w trakcie jednego z występów (upadek był związany ze sposobem w jaki w tym czasie Owen wchodził do ringu – był opuszczany na linie, w którą był rzekomo zaplątany i jako część wejścia spadał na twarz na ring, zazwyczaj jednak z niższej wysokości).
Davey Boy Smith / British Bulldog (David Smith)
Pochodzący z Wielkiej Brytanii dołączył do rodziny Hartów przez wżenienie się. Jego bogata kariera skończyła się w wieku 39 lat, gdy zmarł na atak serca.
Inni
Bam Bam Biggelow – znany z tatuaży płomieni na całym ciele. Był bohaterem w prawdziwym zyciu – uratował dzieciaka z płomieni wychodząc z tego z mocnymi poparzeniami. Zmarł na skutek pomieszanie narkotyków z lekami przeciw lękowymi w wieku 45 lat. Miał też silnie zaawansowaną chorobę wieńcową.
Mr. Perfect (Curt Henning) – b. popularny wrestler. Wspaniała kariera. Zmarł w wieku 45 lat w wyniku przedawkowania kokainy. Prawdopodobnie (wg. lekarzy) do jego śmierci przyczyniło się również długoletnie stosowanie sterydów u środków przeciwbólowych.
Najczarniejszy dzień w historii wrestlingu
Jeśli myślicie, że to wszystko co napisałem powyżej to ciemne karty największego cyrku na ziemi to jak to mówią amerykanie „you ain’t seen nothing yet” (w wolnym tłumaczeniu „damski penis jeszcze widzieliście”). Najmroczniejszy moment w historii, który wszyscy włodarze wrestlingu chcą wymazać z jego kart jest związany z jednym z mistrzów świata tej dyscypliny, pochodzącym z Kanady Chrisem Benoit.
Chris Benoit
Kariera Chrisa była podobna do wielu innych odnoszących sukcesy. Zaczynał w połowie lat 80-tych. Był zapatrzony w starszego kolegę po fachu – Bret Harta. Budował swoją markę walcząc w różnych federacjach, m.in. w Japonii (New Japan ProWrestling), później WCW, by finalnie trafić do WWF. W tym ostatnim odnosił największe sukcesy zdobywając kolejne tytuły, z najważniejszym trofeum (mistrzostwem świata włącznie). I wtedy nadszedł rok 2007, kiedy to Chris miał uczestniczyć w walkach ECW (w jednym z brandów należących ówcześnie już do WWF/WWE po wykupieniu konkurencji). Chris nie uczestniczył w kilku wydarzeniach tłumacząc się zatruciem pokarmowym u dziecka i żony. Pod koniec czerwca 2007 policja wkroczyła do domu Benoit gdzie odkryła ciała Chrisa, jego żony i 7-dmioletniego syna. Śledztwo wykazało, że Chris zamordował członków swojej rodziny, a później popełnił samobójstwo. Sekcje zwłok wykazały obecność środków uspokajających w ciałach żony i syna oraz całą mieszankę leków uspokajających, przeciwlękowych w ciele Chrisa, który na dodatek miał mocno podwyższone poziomy testosteronu na skutek zażywania sterydów. Ta mieszanka plus prawdopodobna choroba psychiczna (niezdiagnozowana) i uszkodzenia czaszki spowodowane karierą zapaśniczą przyczyniły się do tej tragedii.

Epilog
Jak widzicie, historia przedstawiona w filmie Aronofskiego w bardzo prawdziwy sposób pokazuje rzeczywistość w jakiej żyje wielu zapaśników „wolnej amerykanki”. Na skutek tych wszystkich wydarzeń (a także wielu, których nie opisałem) największa organizacja na świecie, czyli WWE próbuje teraz ograniczyć użycie sterydów i wyskokowy tryb życia w swoim sporcie przez tzw. „wellnes policy” i dawać kary wszystkim, którzy ją złamią (np. za stosowanie niedozwolonych środków odurzających, sterydów, czy generalnie złe publiczne prowadzenie się). Ale prawda jest taka, że tak jak na wyścigi samochodowe wielu przychodzi, żeby oglądać wypadki, tak na „wrestling” ludzie przychodzą po to, żeby zobaczyć coś innego niż zwykłych szarych ludzi. Chcą zobaczyć ekstremalne postacie – potężnych bohaterów, którzy nie boją się skoczyć ze szczytu 5-cio metrowej klatki. A przyznajcie sami – kto z Was „na trzeźwo”, bez żadnego wspomagania dałby namówić się na taki wyczyn??
PS. Dla fanów i tropicieli wrestlingowych życiorysów podaje namiary na źródła, gdzie można znaleźć wiele więcej trudnych informacji (nie żyją m.in. Ultimate Warrior, Chyna, Rowdy Roddy Piper, Eddie Guerero, Road Warrior Hawk, Rick Rude i wielu innych):
http://www.deadwrestlers.net/
https://en.wikipedia.org/wiki/List_of_premature_professional_wrestling_deaths